Sama nie wiem czym to powodowane, ale z zażenowaniem już chyba odkrywam, że łatwo mnie uwieść. nie łatwo się o tym dowiedzieć, ale to już inna rzecz. zapadam się w samej sobie. szaleństwo roi mi się głowie...
*"Powaga jest śmiertelna, a szaleństwo tworzy historię".
** "Drugi człowiek może być największą pasją życia. Największe pasje czasami zabijają.
i przychodzi ta ohydna koorva nasty panika again."
*-**)czerwiński piotr "przebiegum życiae"
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cytat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cytat. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 22 lipca 2012
czwartek, 16 kwietnia 2009
cisza jak ta...
Są też osoby bardzo „jak należy”. Spotykając się z nimi, pytamy: „Wszystko w porządku?” One odpowiadają: „W porządku”. Nie mogą powiedzieć nic więcej, ponieważ są więźniami samych siebie i społecznego jarzma. Nie mogą wypowiedzieć cierpienia, które je dusi i łamie. A my przechodzimy, nie zauważamy ich spojrzeń – świateł alarmowych, nie słyszymy ciszy ich krzyku, nie dostrzegamy nawet, że na barometrze ich serca wskazówka zatrzymała się na kreseczce „burza”.
Tim Guénard
Silniejszy od nienawiści
po co?
i do jasnej cholery, dlaczego tak wszystko się komplikuje?
czy znasz to uczucie kiedy chcesz zrobić wszystko, dosłownie wszystko, by tylko osiągnąć pewien cel?
ja niby chcę. nawet na pewno chcę... tylko zbyt dużo na raz. nie mam żadnego planu, ścieżki, czy choćby pomysłu, co zrobić? co gorsza nie wiem co zrobić z tym, co siedzi i dyszy, a wysapać się nie może. zgubiłam się gdzieś w środku, pomiędzy tymi "ciszami". te moje cztery ściany dopadają mnie i jak na kiepskim filmie zdają się ciągle przybliżać.
któregoś dnia otwierasz oczy ze zdziwienia, uszy z przerażenia, usta z ...zaniemówienia ... bo nie masz nic. tylko kartki znaczone słowem. zawsze zbyt banalnym, surowym i bezwzględnym. zawsze zbyt obcym rzeczywistości. a ta, jak każda inna, ma swoje granice, które kończą się tam, gdzie zaczyna się rzeczywitość drugiego człowieka. no i tak każdy ze swoją ciszą pod pachą drepta po tych skrawkach łąk.
pustaki siejąc i milczenie.
sobota, 10 stycznia 2009
w owczej skórze
- ... i wtedy spadałem z drzewa. A kiedy tak spadałem i spadałem to wydawało mi się, żę umiem latać! - powiedział Puchatek
- A co było, jak już spadłeś? - spytało Maleństwo
- ... wtedy przestało mi się wydawać - rzekł Kubuś ze smutkiem
(A.A.Milne)
póki co, jeszcze lecę. przesuwam wszystko do granic możliwości. co gorsza, wynik tego jest taki, że po czasie nie wiele mnie to uczy. przecież zazwyczaj dobrze się kończy i jakoś się wychodzi z twarzą. może nie do końca swoją, może nie do końca taką, jaką by się chciało pokazać. ale ląduje się na tych czterech łapach.
tylko po co było mi to drzewo?
ileż razy stawiam sobie pytanie czy warto? powinno być wszystko jasne, powinno być w imię wyższych wartości, bezinteresownie nawet. ale nie mam co się oszukiwać. to jest po coś. bezinteresowność już dawno śmierdzi marketingiem. ja niestety z tego mam tylko te wyrzuty sumienia. bo nie wyrabiam na zakrętach, a i tak nie udaje mi się załatwić wszystkiego.
gubię się po między tym czego chcę, czego oczekuję, czego mi potrzeba, a tym co chcę dać innym, co mogę dać, co powinnam dać. a to tylko spojrzenie z mojej strony. a jeszcze Ci inni też się wgapiają i proszą, chcą, potrzebują, oczekują, wymagają. i gdzieś w tym wszystkim siedzę sobie ja i czasem mam wrażenie, że da się zadowolić wszystkie strony. niestety wilk nigdy syty nie pozostaje, czy zje tę cholerną owcę czy nie. zawsze jest ktoś kto będzie się czuł skrzywdzony i pominięty. stawianie siebie samej w tej roli nie wychodzi mi na zdrowie, ale czasem wybranie tej owcy do pożarcia jest trudniejsze. za miętka jestem na to.
no więc lecę z tego drzewa, a na dole wilki. czy zjedzą wilka??
tym razem nie będzie happy end'u.
- A co było, jak już spadłeś? - spytało Maleństwo
- ... wtedy przestało mi się wydawać - rzekł Kubuś ze smutkiem
(A.A.Milne)
póki co, jeszcze lecę. przesuwam wszystko do granic możliwości. co gorsza, wynik tego jest taki, że po czasie nie wiele mnie to uczy. przecież zazwyczaj dobrze się kończy i jakoś się wychodzi z twarzą. może nie do końca swoją, może nie do końca taką, jaką by się chciało pokazać. ale ląduje się na tych czterech łapach.
tylko po co było mi to drzewo?
ileż razy stawiam sobie pytanie czy warto? powinno być wszystko jasne, powinno być w imię wyższych wartości, bezinteresownie nawet. ale nie mam co się oszukiwać. to jest po coś. bezinteresowność już dawno śmierdzi marketingiem. ja niestety z tego mam tylko te wyrzuty sumienia. bo nie wyrabiam na zakrętach, a i tak nie udaje mi się załatwić wszystkiego.
gubię się po między tym czego chcę, czego oczekuję, czego mi potrzeba, a tym co chcę dać innym, co mogę dać, co powinnam dać. a to tylko spojrzenie z mojej strony. a jeszcze Ci inni też się wgapiają i proszą, chcą, potrzebują, oczekują, wymagają. i gdzieś w tym wszystkim siedzę sobie ja i czasem mam wrażenie, że da się zadowolić wszystkie strony. niestety wilk nigdy syty nie pozostaje, czy zje tę cholerną owcę czy nie. zawsze jest ktoś kto będzie się czuł skrzywdzony i pominięty. stawianie siebie samej w tej roli nie wychodzi mi na zdrowie, ale czasem wybranie tej owcy do pożarcia jest trudniejsze. za miętka jestem na to.
no więc lecę z tego drzewa, a na dole wilki. czy zjedzą wilka??
tym razem nie będzie happy end'u.
Subskrybuj:
Posty (Atom)