poniedziałek, 7 maja 2012
somwhere over the rainbow...
zmęczona jestem. generalnie powinnam teraz śmigać po tak długiej przerwie. jednak z dala od czasu i ludzi bardzo łatwo założyć, że teraz to się będzie twardym. bardzo łatwo jest stwierdzić, że jest ok tak jak jest. bardzo łatwo jest wymyślić sobie plan zmian. ale gdy człowiek znów zaczyna odmierzać czas wg standardów przedurlopowych (no ni chu chu nie da się inaczej) to wszystkie usnute w słońcu mocne postanowienia truchleją w zimnym miejskim klimacie. pająki swe sieci tkają - i na prawdę nie mam nic do nich o ile są poza polem mojej bytności (okrąg o średnicy 3m tak średnio) - a ja w te sieci jak ta idiotka idę bo jakoś naiwności wyzbyć się nie mogę. o ile łatwiej byłoby żyć bez nadziei że jest gdzieś to słońce...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 myśli:
Prześlij komentarz