zmierzyć się ze sobą samą trudno, przyznać do błędów i porażek także...
wydawało mi się, że nie pragnę wiele. ot, drobnej przyjemności zaistnienia... ale chyba czas przełknąć gorzką prawdę - nie tędy droga.
i smutne w tym wszystkim nie jest to, że prawdziwą radość dawało poświęcenie się czemuś w pełni, ale to, że jak łatwo jest komuś tym gardzić i oceniać. boli gdy coś, co nadawało pęd - przekształca się w rutynową papkę wymuszonych treści. przykre, że to co dawało radość - zaczyna przyprawiać o mdłości.
gorzkich pastylek jest kilka. i każda ma w sobie pierwiastek mojego "masochistycznego" zamiłowania do angażowania się w sprawy beznadziejne. zabrnęłam za daleko na własną odpowiedzialności.
no to chlup... jedna po drugiej
poniedziałek, 5 maja 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 myśli:
Prześlij komentarz