tak oto BOOT FAILURE odebrał mi klucz do świata wirtualnego...
po prostu powiedział won i już
tak więc żyję bez gadu gadu, bez muzyki w takiej ilości i tego rodzaju, które kocham najbardziej.
prawdopodobnie to wszystko, co tak pieczołowicie katalogowałam przez ostatni czas wszystko trafił szlag. ale jeszcze nie panikuję. jeszcze tli się gdzieś nadzieja, ale rafał skutecznie nastawił mnie żebym nie miała zbyt optymistycznego wyobrażenia na ten temat. nie panikuję, bo mam inne zajęcia - czytam o kotach dużo , czytam o kobietach pracujących i nie zarabiających, słucham o kobietach zarabiających, a którym wydaje się, że nie zarabiają i śpię, leżę, wyleguję się, lenię się, odpoczywam - czyli wszystko to czego miałam niedosyt przez ostatnie pół roku. a co najfajniejsze - nie mam z tego powodu wyrzustów sumienia. w ogóle nic a nic.
teraz relaksuje się i... czekam nadal
poniedziałek, 20 lipca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 myśli:
Prześlij komentarz