no tak bywa właśnie, że jak się człowiek zepnie, żeby coś sobie zaplanować to tak jakoś wychodzi, że zapomina. tak właśnie przespałam wiekopomny dzień będący rocznicą (nie byle jaką, bo pierwszą) mojej oto bytności tu. w masowym nurcie wszystkiego dla wszystkich ja o sobie i tym, co myślę o nie-sobie. ale ponieważ minęło cichaczem to się rozczulać nie będziemy, bo i nie czas ku temu.
bogatsza o kolejny rok doświadczeń, dużych porażek i małych sukcesików (i w odwrotnej kolejności również) coraz mniej...nadziejna jestem. to, co miało cieszyć - żenuje; to, co miało po prostu być -rozkwita; ci, co głośno kinestetyzowali - zawodzą; a ci, co przyszli na chwilę i prawie odeszli - zostali. i to mnie cieszy najbardziej. że są. że jest człowiek. niedoskonały, nieposkromiony, nieznieczulony jeszcze... i budzący zachwyt nad zwykłym i prostym.
wpasowuje się to ostatnio w moje piękne brzydoty i brzydkie pięknoty.
wtorek, 29 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 myśli:
Prześlij komentarz