nastrojowo nie jestem noworoczna, nawet świątecznie nie bardzo...
jestem pochłonięta banalnością ludzkich uniesień. wszystko wydaje się być oczywiste, proste i określone. ale gdy przychodzi co, do czego... wszystko komplikuje się.
ja sama komplikuję. analizuję, przetwarzam, rozważam, wybieram opcję najbezpieczniejszą. najbardziej zachowawczą. i mimo, że wiem, że nie powinnam to brnę dalej. mam masę rzeczy do zrobienia, ale nie potrafię się zerbać w całość funkcjonującą. wgapiam się w okno, w papiery zadrukowane literkami, choć nie jestem w stanie przeczytać więcej niż kilka słów. nie śpię, wyłączam po prostu organizm, ale nie śpię bo to wiąże się z odpoczynkiem i odprężeniem. a ja po prostu zamykam oczy i tak trwam do rana.
gdzieś coś znikło. czegoś brak. czy to może być tylko wina tych cholernych ciemnych poranków? smutno jakoś
lovers come and lovers go
once they lived but now theyre ghosts
walking the streets they used to know like shadows
people disappear
every hour and every year
sometimes I believe theyre here like shadows
who can you trust in this place?
in whom can I put my faith?
if youre real then show me now who you are
how can I love without grace?
shine a light on your face
if youre real then show me now who you are
blowing like a secret wind
pouring on my naked skin
like a river flowing in the ocean
and when I turned to see your face
i saw a joy I could not place
vanishing without a trace
like a shadow in the sun
who can you trust in this place?
where can I put my faith?
if God is love then whys the world the way it is?
how can I love without grace?
shine a light on your face
if youre real then show me now who you are!
my ghost
my ghost by glass pear
piątek, 1 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 myśli:
Prześlij komentarz