czasem tyle rzeczy chciałoby się z siebie wyrzucić. kichnąć tym wszystkim i żyć w zdrowiu sto lat... ale nie można kichać na zawołanie, sztucznością trąci to na kilometr i nie przynosi ulgi...
nie ma ulgi. czy dostanę na to jakąś wymyślną tabletkę dostępną bez recepty w promocyjnym opakowaniu? ulga w promocji, dwa tygodnie bez wyrzutów sumienia gratis.
wiem, jestem tego pewna, że nie mam powodów do posiadania wyrzutów. wiem, że zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy. ale nie mogę sobie pozwolić na ulgę, bo wiem że to wszystko za mało. bo ostatecznie nie ważne są starania a rezultaty. a tych brak.
są tylko te rzeczy w głowie, które chciałoby wyjąć choć na chwilę. na chwilę uciszyć myśli, uspokoić oddech.
przeczytałam to dziś u chłopca z plasteliny.
to ja. tylko ja nie umiem tego wyrzucić. mimo, że bardzo chcę i się staram wgapiając ślepia w migoczący kursor - nie potrafię się pozbyć tego balastu.
jeszcze nie potrafię.
czwartek, 11 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 myśli:
Prześlij komentarz