gdy człowiek za wiele nie może zrobić to siedzi i we łbie sobie miesza różne takie swoje... pomyślunki. więc siedzę sobie i myślę. zastanawiam się gdzie jestem i czego chcę? kim jestem?
musiałam nieźle we tym kotle pomieszać, bo nic sensownego z niego wyłowić nie mogę. porozdrabniałam wszystko. zbyt dużo elementów, które nie mogą ułożyć się w jedną całość.
usunął mi się grunt spod nóg. jestem zawieszona pomiędzy tą chwilą gdy jeszcze nie spadam, a tą w której ostatnie kawałki ziemi obsypują się w dół.
czy jest do czego wracać?
skrzydła trochę pocharatane mam ostatnio, na zapasowe chwilowo mnie nie stać. staram się sklejać ile mogę, robić dobrą minę do złej gry. trwam jeszcze nieugięta. jak długo, nie wiem...
Paint me a room where I can dream
Dream of a world that I used to see
Paint me a window, soft and defined
And flood yellow light
Through the open blinds
It's somewhere, hidden from view
A portrait, an epitaph...
Epitaph Antimatter
środa, 10 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 myśli:
Prześlij komentarz