jesiennie ugrzęzłam znowu. ugrzęzłam w tych liściach po pachy. grunt chwieje mi się pod nogami. nie mam żadnego stałego punktu zaczepienia. nie mam nawet ruchomego takiego punktu.
dopada mnie to coraz częściej - milkną głosy wokoło i pojawia się ta straszna świadomość bycia tu i teraz. kto nie ryzykuje ten nie pije szampana - tak to leciało? tylko dla mnie cały czas ten strach przed porażką jest silniejszy. nie umiem zaufać.
a dziś spadł już śnieg. kolejna zima. mnie i bez tego zimno.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 myśli:
Prześlij komentarz