odwilż
znikam znów w czterech ścianach, w sobie, w jednej z wielu wersji siebie... delikatnie zamykam za sobą drzwi, jednocześnie marząc by ktoś je wyważył z hukiem. sprzeczności we mnie walczą i nie ma przewagi żadna ze stron. chcę niemożliwego jednocześnie odrzucając wszystko, co może świadczyć o szansie spełnienia się marzenia. a gdy już sobie wmówię, że wszystko się może zdarzyć, że jest nadzieja - rzeczywistość szyderczo śmieje mi się w twarz.
kolejny raz dałam się wmanewrować w jakieś złudne historie. być może kolejny raz dałam się nabrać zbyt szybko. A może za długo nabierać się dawałam?
czekam aż przejdzie, aż nadzieje opadną. czekam na cokolwiek. wydawało mi się, że daję radę. bywa ciężko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 myśli:
Prześlij komentarz