czytam terakowską tam gdzie spadają anioły
nie literaturę do pracy magisterskiej, nie książki naukowe, ani nawet te, które mam pożyczone od dwóch lat (albo nawet dłużej- tak wiem, że to długo ale na szczęście pożyczalscy to przyjaciele i wiedzą że książki mają się u mnie dobrze) i czekają na swoją kolej na półce. wygrała terakowska znaleziona na półce w empiku w czasie tzw organizowania czasu międzyzajęciowego.
tak więc czytam o aniele, o walce dobra ze złem, a może dokładniej o ich współistnieniu, wręcz w symbiotycznym związku. o ile dojrzała nad wymiar pięciolatka nie porusza mego serca, o tyle postać bliźniaczych aniołów dość mnie intryguje. historia wydawała mi się przewidywalna, dopóki nie znalazłam się momencie domniemanego przeze mnie końca, który wypadł ...po środku książki.
miło wiedzieć, że anioły nie są dla wszystkich tylko idealnymi "chłopcami na posyłki" w przesłodzonych białych szmatkach. i że te diabły nie są idealnie piekielnie - też miło.
czy za pomocą boskich posłańców można wytłumaczyć wszystkie zdarzenia w naszym życiu? czy rzeczywiście można stracić anioła stróża?
na straceniu
niedziela, 7 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 myśli:
Prześlij komentarz