Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

wtorek, 18 stycznia 2011

bad end

podobno wczoraj był blue monday, wg naukowców najbardziej depresyjny dzień w roku. bo nie dość, że to poniedziałek (a wiadomo, że nie znosimy poniedziałków) to jeszcze na tyle dawno od Nowego Roku, że nasze postanowienia zdążyły już spełznąć na niczym i na tyle "świeżo" po nim, że zdajemy sobie sprawę jaki to obciach. generalnie więc powodów do radość i dumy brak. wręcz przeciwnie - powinniśmy sobie już szykować stryczek.
dla mnie wczoraj był dość przyzwoity dzień, i nawet ucieszyłam się mogąc dumnie powiedzieć, że mnie blue monady nie ogarnia. no bo ja, jak na każdy wyjątkowy przypadek przystało, muszę mieć coś specjalnego. blue tuesday - jak to pięknie brzmi - choć w moim wypadku może bardziej dosadne i odpowiednie będzie angry tuesday. wszystko co ma sie spioerniczyć sie pierniczy, wszystko rozmywa, wszystko rozsypuje... może przesadzam. ale wkurzona jestem nieziemsko v- bo nie znoszę takiej szaleńczej durnej pychy i zawiści z jaką mam przyjemność wątpliwą obcować obecnie. szlag mnie chce trafić jak słyszę te wszystkie dyrdymały którymi mamli nam się oczy po to by za chwilę nas zrównać z błotem i przypomnieć dlaczego dyrdymały wcześniej obiecane będą nam teraz odebrane. aaaaaaaaaaaaaggggggggggggggggggghhhhhhhhhrrrrrrrrrrr.

pewnie trudno zrozumieć mój obecny bełkot -złość podsycaną głupotą płynącą z każdej możliwej strony. opadają mi ręce, gdy słyszę o bestialskim okrucieństwie wobec braci naszych mniejszych. oczy otwierają się ze zdziwienia jak widzę dorosłych zachowujących się jak dzieci (bo jakże inaczej można nazwać sąsiadów podrzucających komuś śmieci pod drzwi mieszkania). uszy więdną mi gdy słyszę bełkot polityczno-ekonomiczno-społeczny "w trosce o ludzi".

wątpię. wątpię we wszystko. tracę wiarę w normalność, poprawność, porządek rzeczy. dziwi mnie niechlujstwo, odstrasza chamstwo, dobroć zaczyna być podejrzana, bo zazwyczaj jest "po coś".

smutne to wszystko. smutny świat. bez happy endu.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

po co łapać króliczka?

dzięki uprzejmości panny zza morza ;)

poniedziałek, 3 stycznia 2011

planowane podsumowania i podsumowane plany

czy jakieś postanowienia noworoczne agon zrobił?? niespecjalnie. wręcz przeciwnie, to co raczył wymyślić jakiś czas temu siedzi teraz czasami w pobliżu z wielkim szyderczym uśmiechem i gestami porównywalnymi z tymi od Kozakiewicza. agon nadal odcięty od świata, wedle prognoz jeszcze z miesiąc czasu.
a to raczej tylko ułatwia sprawę oddalania tego i owego. np magisterskiej pracy, której chyba nie obronię w czerwcu (heheh najpierw trzeba coś napisać:P - szyderczy drwi nawet teraz!). trochę zostaję w tyle. ludzie biegną, idą, płyną. a ag nawet chętnie by się dołączył ale jakoś tak... odstaję. jakbym była z innego świata. jakbym była gdzieś obok tego, zza okna obserwuję ale do drzwi nie dojdę.
może ag leniwy. łatwiej przecież nic nie zrobić. czekać łatwiej. nie na zbawienie - bo od tego akurat dość skutecznie ostatnio uciekam. czy w pełni świadomie to kwestia sporna.

więc na razie zawieszona jestem, nienoworoczna wcale. bo można przecież nie mieć planów jakoś ściśle sprecyzowanych ale przecież podsumować też by można było nie?
no właśnie nie...

czym mam coś nowego z tego starego roku? tak na świeżo jestem w stanie tylko wymienić kolejną porcję nadgodzin - ale nie wiem czy znajduje się jeszcze jakikolwiek rejstr, który zaliczył by to do pozytywnych dokonań...

mijam....