Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

niedziela, 28 marca 2010

weirdness

agon trochę jakby skacowany. sama nie wiem czym, nie wiem dlaczego i po co?
chyba jednak trochę mnie to wszystko przerasta. i jest w tym wszystkim coś takiego, co budzi lęk, co uderza razem z wiatrem prosto w oczy i doprowadza do łez przy dworcu kolejowym wielkiego miasta.
miałam napisać tyle więcej. albo tyle mniej. słowa uciekają w popłochu, jakby samo ich użycie wiązało się z jakąś ostatecznością. czymś zaistniałym i konkretnym. czymś do tego stopnia realnym, że aż bolesnym.
dziś wietrznie było bardzo. słowa rozszalały się i waliły na oślep po głowie, która mocno próbowała znaleźć się gdzie indziej. te pozostałe na polu bitwy, te najbardziej wątłe wypływają na wierzch. stan wód podniesiony. ale czy warto unikać tej powodzi?

wiatrem potargana (i w ogóle nie świąteczna)

wtorek, 23 marca 2010

rest stop

agon nadal w rozterce
piosenka na dziś

matchbox20 rest stop

dzięki uprzejmości zośka mego i łucka

czwartek, 18 marca 2010

rzeczy dzielą się na niesprawiedliwe i... na bardziej niesprawiedliwe

agon trochę zdegustowany jest. choć może to i mało powiedziane. oczy ze zdziwienia przecieram cały czas (już łzawię normalnie) a uszy to muszę czyścić kilka razy dziennie bo taaaaakiiiieeee rzeczy jakich teraz jestem świadkiem to po prostu się w głowie nie mieszczą. więc zakładam słuchawki by nie słyszeć, więc rzadziej przecieram szkiełka okularków by nie widzieć ... i robię swoje by się mojego tyłka nikt nie ważył czepiać. ponieważ wszystkim innym już się oberwało to zapewne i mnie to czeka, ale po co kusić specjalnie los? tak sobie żyję z dnia na dzień, od jednej małej aferki do kolejnej. pomiędzy jednymi słowami a drugimi słychać górnolotne, wielkie hasła (zazwyczaj niestety rzucane na wiatr i to taki wielokierunkowy) i plugawe kąśliwe "smrodkowe" wręcz insynuacje podszyte grubą plotą oraz wysoce subiektywnym spojrzeniem paplającego. czyli młyn totalny a'la baby rulez. pogląd, że baba z babą się nie dogada tak do końca potwierdzony. tak namieszać jak baba nie potrafi nikt. u mnie zakład pracy silnie sfeminizowany, w dodatku dość silnie umotywowanymi i ciągnącymi "na swoje" kobitami. pierwiastek męski na wygnaniu piwnicznym i raczej trzyma się z dala. i tak się kisimy i ciągniemy za włosy i gadamy jedno na drugie... eh.
straszne to wszystko się robi i ... niesmaczne po prostu. agon chciałby wiosnę (wbrew woli niektórych) bo przynajmniej po pracy przyjemniej będzie jakoś, a tak ... to szkoda gadać.

komputer kuruje się u "miszcza", który wreszcie przyznał, że jednak coś nie działa prawidłowo. choć przez chwilę podejrzewał, że trzymam komputer na kaloryferze to przeszliśmy od hasła "to niemożliwe" do hasła "coś jest nie tak". czekam więc nadal na diagnozę.

sobota, 13 marca 2010

we're all mad here

ag długo czekał i się doczekał ;]
jutro poza raz drugi będzie się zachwycał "frydrygowaniem" i znikaniem i wszystkim innym. nie zawiodły koty, nie zawiodły kapelusze i króliki także stawiły sie na czas.
podobało się mi bardzo

byłam, widziałam i się zachwyciłam ;]
johnny mój johnny jak zawsze wspaniały
królowa nad wymiar zła i... wielkogłowa czyli super
no i kot
kot był genialny (jak to koty mają w zwyczaju)

byłam, widziałam i
idę raz jeszcze ;]




tee party has already started ;]

środa, 10 marca 2010

and they said: you godda keep the bunny happy...

"Ready For Love" by INDIA.ARIE

I am ready for love
Why are you hiding from me
I'd quickly give my freedom
To be held in your captivity

I am ready for love
All of the joy and the pain
And all the time that it takes
Just to stay in your good grace
Lately I've been thinking
Maybe you're not ready for me
Maybe you think I need to learn maturity
They say watch what you ask for
Cause you might receive
But if you ask me tomorrow
I'll say the same thing

I am ready for love
Would you please lend me your ear?
I promise I won't complain
I just need you to acknowledge I am here

If you give me half a chance
I'll prove this to you
I will be patient, kind, faithful and true
To a man who loves music
A man who loves art
Respect's the spirit world
And thinks with his heart

I am ready for love
If you'll take me in your hands
I will learn what you teach
And do the best that I can

I am ready for love
Here with an offering of
My voice
My Eyes
My soul
My mind

Tell me what is enough
To prove I am ready for love

I am ready


piątek, 5 marca 2010

deus ex machina

trochę znowu mi to wlazło w wątrobę i spokoju nie daje.
wierzę w swój wpływ na to, co się dzieje. popieram teorię kamyka, który może zmienić bieg rzeki.wiem też, że wielu kamyka roli w tej scenie nie dostrzeże. nie chcę wchodzić w ocenę prawidłowości działania świadomego bądź też nieświadomego kamyka. bezsensowna to próba nadania "pozytywnej' lub "negatywnej' etykiety. po co? wielorakość płaszczyzn, wobec których taka ocena mogłaby mieć miejsce, zmusza nas w kolejnym kroku do wzajemnego wykluczania tychże ocen względem samych siebie; biorąc pod uwagę czas, przestrzeń oraz wszystkie inne elementy rzeczywistości wpływające na subiektywne ich wartościowanie. ale przecież nie o tym tu miało być. miało być o wyborze. o decyzji. o chęci... tworzenia samego siebie i przestrzeni wokół samego siebie. bo to jest po coś. zaniechanie ruchu nie przynosi żadnego efektu. kilkakrotnie dane mi było przejechać się na własnym "przeczekaniu". zauważam też drastyczny odwrót opinii publiczne od nie tak dawno przecież głoszonych haseł samorealizacji, walki o swoje, dbaniu o własne prawa.
krąży w formie dowcipu powiedzenie umiesz liczyć?... licz na siebie. i to się trochę sprawdza. smutna to prawda, ale zawsze prawda.
nie chcę i nie zgadzam się na decydowanie za mnie. chcę mieć prawo wyboru. chcę mieć możliwość wzięcia odpowiedzialności, ale za własne błędy. ale i przy tym możliwość świętowania swoich sukcesów. nie ma tego wiele jak dotąd. i są raczej pokroju kamyka. nie wiem czy mają w sobie wystarczająco dużo siły by zmieniać bieg rzeki. ale nie zaszkodzi próbować.
doktorek przytoczył ostatnio historię z życia wziętą. chciał sobie sam zaprojektować okładkę na swoja własną książkę. i... odpuścił. wytłumaczył dlaczego i ja to przyjmuję, ale ja wiem dziś, że ja bym nie odpuściła. przekora, upór? i skąd mi się to nagle wzięło?
tak mi się jakoś porobiło ostatnio, że gdy ktoś mnie pyta dlaczego? ja pytam a dlaczego nie? człowiek ma szansę dopóki próbuje. nie chcę mieć sobie do zarzucenia, że się nie starałam.
chce wierzyć, że mogę coś, choćby i kamykiem zdziałać.

czwartek, 4 marca 2010

petycja w słusznej sprawie

dopiero dziś odrobiłam pewne zaległości w związku z czytaniem bloga prof. B. Śliwerskiego.
http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2010/03/dyskryminacyjna-misja-tvp.html
zazwyczaj bywa tak, że oszczędza się na tym, na czym oszczędzać się nie powinno. takie postawienie sprawy w TVP niestety godzi przy tym w podstawowe prawa człowieka. nie boję się tych słów, bo ograniczenie dostępu do informacji jest godzeniem w podstawowe prawa jednostki. u nas sytuacja i tak nie wyglądała dobrze. pamiętam, że ja na programy z tłumaczem języka migowego czy też z napisami, trafiałam w mało atrakcyjnych porach i najczęściej na telewizji polonia. pomijam już fakt, że wersje pisane (co do "miganych" nie mam kwalifikacji by się wypowiadać) nie zawsze pokrywały się całkowicie z tekstem mówionym.

dlatego też proszę uprzejmie o zapoznanie się z petycją skierowaną do władz TVP - petycja - i ewentualnie podpis pod nią, jeżeli uzna ktoś to za słuszny krok. a także ewentualne przesłanie dalej jej treści.

poniedziałek, 1 marca 2010

helikoptery po tabletkach, czyli ćwoki i kwiatki w akcji

rzeczywistość jest wynikiem braku alkoholu

oto kolejna mądrość życiowa bohaterów Spadkobierców. powiedzieć, że ich ubóstwiam to mało; mimo, że nie wiem gdzie jest koniec ich a gdzie początek; mimo, że fabułą biją na głowę nawet Modę na Sukces czy też Izaurę w wersji śląskiej. po prostu to jest dla mnie fenomen. Jedna z moich ulubionych scen - smutek pokazany w najbardziej absurdalny sposób jaki mogłam sobie dotąd wyobrazić. pogratulować.

choć spadkobiercy nie są jedynym pozytywnym absurdem, z którym ostatnimi czasy się mierzę.
z racji wspaniałomyślności pań (lub też panów choć faceci prawdopodobnie nie byli by do "tego" zdolni) układających plan na ten semestr, mam totalnie mnóstwo czasu między zajęciami. niestety z racji na swój stan zdrowia w tym tygodniu nie było szans na skorzystanie z cieplejszej, wręcz wiosennej pogody. więc ag czytał i czytał i momentami konwulsyjnie czołgał się po podłodze... ze śmiechu. autor na wewnętrznej stronie okładki uprzedzał, że może się tak stać i ostrzegał przed czytaniem w miejscach publicznych. agon nie uwierzył i zapewne dał nieco satysfakcji tym pilnie strzegącym uczelni ludziom mający podgląd na monitoring drugiego i trzeciego piętra. agon czyta książkę marcina szczygielskiego (i dopiero w tej chwili zajarzył kto to jest, bo po wykadrowanym mocno zdjęciu w książce nie zorientował się wcześniej - swoją drogą teraz rozumiem dlaczego tak łatwo temu panu się wcielić w "taką" kobietę i skąd zna się na modzie tak dobrze ;p).

- Zapal światło! -popędza zdyszana Agnieszka.
- Próbuję, ale nie działa.
- Boże, jak ja nienawidzę starych domów! Może jednak wrócę do siebie. Dlaczego biegłyśmy?
- Wydawało mi się, że jakiś lump stoi przy śmietniku.
- O Jezu! Nie nie widziałam. Mogłaś mnie ostrzec!
Po ciemku włazimy po schodach. Zadziwiające, że w samym centrum Warszawy może być tak ciemno na klatce schodowej. Na podeście pierwszego piętra nadeptuję na coś miękkiego. Próbuję to przeskoczyć, ale dalej jest jeszcze gorzej - trafiam na jakiś galaretowaty wzgórek, obcas mi grzęźnie, tracę równowagę i lecę przed siebie.
- Rany boskie, Agnieszka, uważaj, tu coś leży! - wołam.
-Co leży? - pyta Agnieszka scenicznym szeptem. Nie odpowiadam, bo usiłuję znaleźć fragment twardego gruntu i stanąć na nogi. - Co tam leży? Co leży? No, co to?
- Przestań się wydzierać i zaświeć.
- Przecież światło nie działa. A poza tym nie wydzieram się, tylko jestem dociekliwa.
- Zapal zapalniczkę.
- Nie mam zapalniczki. Przecież nie palę - mówi Agnieszka.
- Akurat. Nie palisz, kiedy ktoś patrzy, ale w domu jarasz jednego za drugim.
- Skąd wiesz? To nie prawda. To ty tak robisz! - wykrzykuje Agnieszka.
- Zapal tę zapalniczkę.
- Sama zapal.
- Nie mam zapalniczki. Po co miałabym nosić ze sobą zapalniczkę, skoro nie palę?
- Akurat - mówi ponuro Agnieszka. -Palisz tak samo jak ja.
Nie komentuję tego. Wyciągam zapalniczkę z bocznej kieszonki torebki i zapalam. W tej samej sekundzie zapala swoją Agnieszka.
- Aha! Jednak masz zapalniczkę. - wykrzykuję
- Ty też masz. Poświeć tu niżej, bo nic nie widzę. Co to jest? CO TO JEST?! - wykrzykuję drugi raz, choć dobrze już widzę tę niespodziewaną miękką górę, która zatarasowała przejście. Na podeście schodów leży trup kobiety. Dokładnie rzecz biorąc - trup pani Bartosikowej spod dwójki.
- O Boże! - wyszeptuje pełnym zgrozy głosem Agnieszka. - Boże! Straszne! Nie mogę patrzeć!
- E tam - mówię, choć ja też jestem trochę wytrącona z równowagi. - Gorsze rzeczy się widzi w telewizji
- Ale bluzka! Ta bluzka! Straszna. Jak można założyć coś takiego i wyjść z domu?
Za każdym razem, kiedy już jestem pewna, że ta dziewczyna niczym mnie już nie zaskoczy, okazuje się, że jestem w błędzie. Chyba mniej mnie zdziwił widok zwłok, niż wypowiedź Agnieszki.
- No co ty? - pytam zdumiona - Przecież... Przecież to całkiem niezła bluzka. Lata osiemdziesiąte wracają. Zobacz, jaki fajny wzór. Fioletowe romby na beżowym tle. I te żółte mazaje.
- Uważam, że jest straszna. Wolałabym umrzeć, niż tak wyjść na ulicę.
- No, to już wiemy, co ją zabiło, Sherlocku! Tyle że ona w niej nie wyszła na ulicę, tylko na klatkę schodową.A poza tym co cię obchodzi w co jest ubrany trup? Bo to jest trup, jeśli nie zauważyłaś.
- Oczywiście, że zauważyłam, czy ja jestem głupia, czy coś? Po prostu jestem profesjonalistką wyczuloną na wszelkie aspekty życia związane z moją pracą.
Musiała to gdzieś wyczytać i nauczyła się na pamięć, cwaniara jedna.
- Ja też jestem profesjonalistką - mówię dobitnie. - I to dłużej od ciebie.
- To, że dłużej żyjesz, nie znaczy, że jesteś lepsza - mówi zgryźliwie Agnieszka.
- Wcale nie żyję dłużej! Mamy obie tyle samo lat! Po prostu pracuję dłużej i głębiej weszłam w arkana zawodu.
Skutecznie zamyka to gębę Agnieszce, która zgodnie z moim podejrzeniem nie wie, co znaczy słowo "arkana", milczy więc z urazą. Odczekuje chwilę, a ponieważ robi mi się jej szkoda, mówię:
- Arkana to to samo co tajniki.
- Wiem, co to są arkana, co nie?! - wywrzaskuje Agnieszka. - Masz mnie za głupią czy jak? Wszystkie rozumy zjadłaś czy jak?
- Posłuchaj mnie - mówię z furią, przerywam, liczę do pięciu i nieco spokojniej ciągnę: - Posłuchaj mnie, nie będę się z tobą kłóciła nad zwłokami kobiety, którą znałam.
- Znałaś ją? Naprawdę?
- Oczywiście, że ją znałam. Mieszkała na parterze.
- Niesamowite! Ja jeszcze nigdy nie znałam żadnego trupa - mówi Agnieszka.
[...]
Rzeczywiście głowa pani Bartosikowej jest dziwnie wykręcona. Ciało leży na plecach, ale nad biustem zamiast twarzy widać potylicę i ciasno zwinięty kok.
- Nie żyje - wyrokuję - Może miała atak serca? Ale nie, ta głowa... Zleciała ze schodów? Hm, może. Ale wtedy chyba leżałaby jakoś inaczej,a nie tak płasko na plecach. Myślę, że ktoś ją zabił.
- Co ty powiesz? Niesamowite, nie? Zobacz kto.
- Jak mam zobaczyć? Wewnętrznym okiem? Nie jestem jasnowidzem.
- O Jezu, wiem. Zobacz, czy nie napisała na ścianie krwią. Ofiary morderstw tak robią.
- Jak robią?
- Piszą na ścianie imię mordercy. Krwią.
- Dlaczego nie nazwisko? Byłoby łatwiej złapać.
- Nie wiem. Może dlatego, że nazwisko dłuższe albo życia im już nie starcza po imieniu.
- Hm... A jeśli to był ktoś, kogo ofiara nie znała?
- No to wtedy zapisują jakąś wskazówkę. Na przykład: Blizna. Albo: Oko... Jeśli facet nie ma oka, oczywiście.

fragm. książki marcina szczygielskiego nasturcje i ćwoki, [w:] les farfocles, Warszawa 2009, s. 153-157

taki oto fragment tejże zwyczajnej fabuły, znanej każdemu z codziennych wypadków zapewne. do tego także można się dowiedzieć dlaczego kobiety ubierają swoich facetów, nie lubią skręcać w prawo i nie znoszą swoich szefowych. kobieta w krzywym zwierciadle pięknie sportretowana. polecam mężczyznom kobietom.