Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

czwartek, 25 lutego 2010

na zdrowie chorobie

ćwiczę mięśnie brzucha. nie to żeby siłownia czy jakieś inne takie ceregiele. przy każdym głębszym wdechu odczuwam każdy milimetr czy jakieś inne mikro-wielkości własnych swych wnętrzności w okolicach klatki piersiowej. kiedy jednak zaczynam kaszleć (tuż po głębszym oddechu) to już pracują wszystkie mięśnie brzucha dokładnie tak, jak w trakcie "brzuszków". więc paradoksalnie chorowanie może wyjść na zdrowie. choć pewnie gdyby ag poszedł do lekarza w poniedziałek, a nie w środę po pracy to też pewnie byłby zdrowszy, a tak jest teraz uziemiony w domu na półtora tygodnia. choć nie powiem są tego i dobre strony, bo może to też komuś oczy otworzy... albo mnie się oczy otworzą i rozleją po twarzy jak zobaczę to, co będzie na mnie czekało po powrocie do pracy. pesymizm moje drugie imię ostatnio, ale może to skutek osłabienia organizmu.

piątek, 19 lutego 2010

cały mój świat, żeby stanąć na nogach...

dzień który zaczął się marnie
i marnie skończy się

może strułem się jabłkiem
nie wyspałem

może siedzi we mnie wczorajsze

a jeśli nie

może ktoś zapewni

jest dobrze
jest dobrze
jest

happysad "jeszcze, jeszcze"

no właśnie .... dzień zaczął się marnie i marnie toczył się aż do marnego końca swego.
nawiedził mojego kompa wirus widmo i robi sobie ze mnie żarty (złośnikus straszny pospolity). spóźniłam się na wykład - a doktorek (jak na złość) akurat dziś był strasznie punktualny. był też zły bo się okazało że na roku mamy jakiegoś "inteligenta", który bezczelnie groził kobiecie z ćwiczeń jeżeli ośmieli się zrobić zaliczenie w postaci pisemnej z przedmiotu. mnie się to po prostu w głowie nie mieści. więc doktorek był zły (i słusznie), a młodzież szalona. szalona młodzież także jest wkurzająco-irytująca. potem był egzamin, który z dużym prawdopodobieństwem określam jako oblany (nie wiem skąd ta panika). no i wreszcie powrót do domu, gdzie byłam bliska zrobieniu porządków, ale na własnych zasadach i śmieciach... niestety nie udało się, bo ktoś uznał to już za bałagan, który wymaga natychmiastowej interwencji w postaci bezsensownego i nie logicznego ułożenia wszystkiego w kupki.
tak więc wszystko nie tak, na opak, źle...

to było w niedzielę.
od tego czasu ten post kisi się w edytowanych kopiach roboczych. nie było sił, żeby tu zaglądnąć i to ogarnąć. spałam popołudniami, po nocach patrzyłam w sufit, a w ciągu dnia byłam nieprzytomna. coś się zmieniło. przyśniło mi się też coś, co nie do końca rozumiem skąd się wzięło (ale muszę być nieźle zakręcona!) i nawet w jeden wieczór ryczałam. po prostu siadłam i ryczałam bo reklama, bo film, bo ściana, bo nic.
i tak, ryczałam. nie płakałam, ale ryczałam bo po prostu ciekło mi z oczu. jakichś widać przeciek w kanalikach, odwilż czy pieron wie co jeszcze innego.
a teraz jest ulga jakby. egzamin jest zdany (coś w cyklu "nie do wiary, ale czary"), pies nie-mój nie jest już sam, kot mój nie jest sam, a ja z nim.
dziś deszcz pada.
malcontenta rzuciłaś piosenką dobrą, bardzo dobrą.

sobota, 13 lutego 2010

garbaty grab

społecznie działam

z pkm-em rozpoczęłam batalię o przywrócenie kursu mego autobusu. na razie odpisują jeszcze grzecznie ;] na e-maile i mówią, że to nie oni wybierają trasy, a miejski zarząd dróg i mostów, ale wysyłają im moje propozycje i sugestie. więc moje wypociny na temat źle odśnieżonych ulic, nieskoordynowanego rozkładu i w końcu spóźnionych i nie przyjeżdżających w ogóle autobusów; trafiają do jakichś facecików i babeczek za biureczkami, którzy podjeżdżają do swojej pracy samochodami wartymi więcej niż wszystko to, co zarobiłam do tej pory w swoim całym życiu i guzik ich obchodzi to, czy ja do tej pracy mam pod górkę czy z. ale mam nadzieję, że jednak ktoś tam to gdzieś przeczyta i się zastanowi.

poza tym sadzę drzewo ;]
to przynajmniej jest przyjemne ;] klikać proszę http://neriko.posadzdrzewo.pl
stąd też wiem, że oto ag jest grabem (nie mylić z garbem;p) o drzewku nie słyszałam (zawsze wolałam faunę niż florę), ale piszą o nim w miarę dobrze.

4 - 13 VI i 2 - 11 XII
Grab - Ludzie urodzeni w tym okresie są ludźmi prawymi, zawsze idą drogą prawdy. Są realistami. Często zastanawiają się zbyt długo nad podjęciem decyzji, by nie zostać oszukanym. Nie ufają innym. Swoich partnerów traktują poważnie. Umieją pobłażać własnym i cudzym wadom.

coś nie coś się zgadza.

choć dzisiejszy dzień nie byłby świadectwem prawości. miałam "urlop szkolny" (jutro i pojutrze egzaminy), ale jak to u nas bywa urlop spędza się w pracy. i tam się komuś coś sp...suło. może nie specjalnie to prawe... ale zamiast współczuć ulgę odczułam. nie chodzi tu o moją złośliwość (która czasem troszkę ponosi), ale o potrzebę sprawiedliwości. na prawdę dziwi mnie jak bardzo ludzie potrafią być ...zapatrzeni w siebie. jak bardzo łatwo i głośno przychodzi im wypowiadanie się na temat tego, jak się powinno zachowywać. i jak bardzo ślepi potrafią być nie widząc, że dokładnie tak się sami zachowują. obłudna bezczelność czy zwykła głupota?
aaa i wysługiwanie się innymi też mnie wkurza. bo to po prostu nie fair.
ostatnio jakoś tak ubogo w czarne koty...

poniedziałek, 8 lutego 2010

anioł wiosenny

no tak. bo były bociany już, były roztopy i słońce nawet wyjrzało zza chmur.
i jest wreszcie anioł. luzacki i nonszalancki, z pełnią gracji gwizdający na aurę za oknem.
tak to jest dobry znak.

niedziela, 7 lutego 2010

tam, gdzie spadają

czytam terakowską tam gdzie spadają anioły
nie literaturę do pracy magisterskiej, nie książki naukowe, ani nawet te, które mam pożyczone od dwóch lat (albo nawet dłużej- tak wiem, że to długo ale na szczęście pożyczalscy to przyjaciele i wiedzą że książki mają się u mnie dobrze) i czekają na swoją kolej na półce. wygrała terakowska znaleziona na półce w empiku w czasie tzw organizowania czasu międzyzajęciowego.
tak więc czytam o aniele, o walce dobra ze złem, a może dokładniej o ich współistnieniu, wręcz w symbiotycznym związku. o ile dojrzała nad wymiar pięciolatka nie porusza mego serca, o tyle postać bliźniaczych aniołów dość mnie intryguje. historia wydawała mi się przewidywalna, dopóki nie znalazłam się momencie domniemanego przeze mnie końca, który wypadł ...po środku książki.

miło wiedzieć, że anioły nie są dla wszystkich tylko idealnymi "chłopcami na posyłki" w przesłodzonych białych szmatkach. i że te diabły nie są idealnie piekielnie - też miło.

czy za pomocą boskich posłańców można wytłumaczyć wszystkie zdarzenia w naszym życiu? czy rzeczywiście można stracić anioła stróża?

na straceniu

wtorek, 2 lutego 2010

;)

ale się te boćki rozszalały ;] olcia będzie miała bliźnięta ;););)