Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

wtorek, 19 października 2010

coś ważnego

myślenie sprawia mi ból.
nie zapomnę o cierpieniu rozmyślając o nim bo to jeszcze bardziej cierpię.
myślisz - czujesz! myślisz - czujesz!
rozmowa budzi myśl. a myśl emocje.
mówisz - myślisz - czujesz!
mówisz - myślisz - czujesz!...

Ally McBeal s 04 e 13, ok. 20'

nie lubię smaku porażki. zresztą, czy jest ktoś kto lubi? czasem zastanawiam się nad tym co powiedziałam, zrobiłam, nawet pomyślałam...zdarz się, że rozważam inne opcje. zdarza się, że powstaje idealny scenariusz rozegrana tej przegranej partii. tylko czy to coś zmienia?
ostatnio cały czas prześladuje mnie wrażenie, że wszystko idzie nie tak. to co sobie planuję, nie wychodzi nigdy tak jak miało. nie potrafię się zaangażować na 100%. wszystko jest na ostatnią chwilę i w efekcie zawsze mam poczucie, że stać mnie na więcej, że coś zawaliłam. co gorsza zdawać mi się zaczyna, że inni podzielają moje zdanie. że widzą jak to się staczam, jak to dostaję zadyszki w tych codziennych małych potyczkach.
czuję, że zawodzę. mam 25 lat (jak to ostatnio czule stwierdziła ciotka jestem przed trzydziestką). to jest kupa czasu. to prawdopodobnie więcej niż 25% mojego całego czasu by czegoś dokonać. by coś zrobić. ja nie mam jeszcze nic czym mogłabym się pochwalić. z czego mogłabym być dumna?
wszystko wydaje się być wykrzywione i pokraczne jak na obrazach u Salvadora Dali'ego. niby znajome i zwyczajne ale w rzeczywistości usnute jak ze snu, przelewające się przez ręce.
czasami wydaje mi sie ze wszystkie te niepewności mam wypisane na twarzy, że wszystkie błędy i niezręczności, które popełniam są oczywiste dla pani w autobusie, dla człowieka kopiącego dziurę w jezdni, czy dla gostka, który chciał mnie przejechać motorkiem. no może troszkę pod ten motorek wlazłam na własne życzenie, ale pomińmy ten wątek.

prześladuje mnie także ostatnio myśl, granicząca z pewnością, że jedyne co może zaradzić temu chaosowi, jedyne co sprawi, że będę w stanie z sobą wytrzymać, to fakt bycia szczerym. wobec mnie samej, wobec innych, wobec wszystkiego. zmęczyły mnie intrygi podjazdowe. zmęczona jestem relacjami niezdefiniowanymi. potrzebuję szorstkiego określenia rzeczywistości, jej granic i
jej reguł. chcę być w porządku w stosunku do samej siebie chce mieć pewność, że robię coś najlepiej jak umiem. chcę zrobić coś ważnego, chcę poczuć coś ważnego.
chcę przeżyć....coś ważnego.

sobota, 16 października 2010

kolorowy ag

dla spokojności sumienia powinnam dodać, że uda to mi dawno już tak ie dały w kość jak dziś - ta siłownia to kija daje tak naprawdę;/. rączki też pokutują bardzo a przedramiona ozdobione mam bladobrunatnymi smugami .wystarczy, że człowiek dwie godziny pokica po boisku i potem przez tydzień pamiętają wszystkie cząsteczki ciała, że się ćwiczyło. ech.
reasumując - siatkówki plon dalszy to już siwo-brunatno-fioletowe paluszki, które jednak znów mogą się zginać, poobijane przedramiona oraz całkowite paralityczno skrzywione chodzenie.
i niech mi kto powie jeszcze, że sport to zdrowie.

piątek, 15 października 2010

o tym jak aga niedomaga czyli o sporcie słów kilka

a miało być tak pięknie;p
człowiek miał pojechać pobawić się, odstresować a tu...
w piłkę trafić całkiem łatwo, aczkolwiek już piłką w miejsce celu gorzej... raczej w siatkę, raczej w ludzi, raczej w sufit (cholernie nisko w tych szkołach sufity) a jak już nawet w boisko to własne ;p.
krzepiący duch zespołu, w którym agon miał przyjemność grać wziął górę i chłopaki raczej nie wymagali za dużo, ale gdy już ag trafił lepiej to nawet pochwałę dostawał - co prawda w stylu chwalenia przedszkolaka, że w końcu zawiązał za 20tym razem sznurówki dobrze, ale jednak zawsze to coś.
ostatecznie wynik pozostawia agonowi wiele do życzenia - jeden wygrany set na jakieś 7 lub 8 (przy czym od drugiego czy trzeciego mieliśmy przewagę liczbową w graczach). choć niestety potwierdza się zasada, że facet musi pokazać, że walnąć umie mocno nawet za cenę przegranej sromotnej;p
raczej mało imponujące podrygi z piłką zakończyły się więc ostatecznie przegraną i małą kontuzją - prawdopodobnie dwa wybite palce;p (po jednym na rękę rzecz jasna bo jakżeby inaczej).
wspomnę tylko dla swej sprawiedliwości, że agon piłki do siatki w rękach nie miał od ukończenia reklamy - czyli będzie jakieś 5 lat już prawie.
choć i tak ma ag kaca bo myślał że se lepiej poradzi - ale może będzie lepiej w przyszłości. jak ag zaleczy paluchy (o ile ich nie połamał) to w przyszły czwartek powtórka z rozrywki. i próba ratowania dawnego splendoru gracza;p

poniedziałek, 4 października 2010

uśmiechnęłam się właśnie ;)

aga ma zawsze rację hmm
nie zawsze używam tego w ramach przechwalstwa
ale teraz z pełną determinacją ;]

http://www.blogpartyzancki.pl/
(wpis z dnia 30 września)

niedziela, 3 października 2010

needless street

znikam powoli.
gubię się.
taki ze mnie dziwny człowiek, że nie lubię nie rozumieć.
a ja w tej chwili właśnie nie rozumiem.

nadganiam, ciągle w tyle ale jednak systematycznie kroczę do przodu.
i przecież wszystko gra, się układa jakoś samo. i gdzieś w tym wszystkim ja podająca cegłę dalej, nie wiadomo od kogo, nie wiadomo do kogo... nie wiadomo po co... ostatnio dużo cegieł przez ręce przepuściłam.

zazwyczaj idzie sprawnie, szybko przechodzi się przez okres wdrażania do działania na wyższych obrotach (czekolada i pepsiak obowiązkowo - to żadna kryptoreklama, skuteczność działania potwierdzona na człowieku sztuk 1/ wielokrotnie). już przywykłam do takiego trybu, dobrze mi z nim i raczej nie sprawdzają się próby użycia innych sposobów.
zdarza się jednak, że panikuję. momenty, czasem dosłownie ułamki sekund przychodzące nagle, nie wiadomo pod wpływem czego. słychać tylko dudnienie w piersi, a ja czuję jak każda cząstka czasu ciężko opada na mnie powodując ból w mięśniach. podgrzewa znowu nadzieje

a ja nie rozumiem. i drażni mnie to i nęka.

plątam się znowu pomiędzy myślami. nie potrafię podjąć ryzyka...

boję się, że mi się tylko wydaje.