Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

sobota, 27 października 2012

szalona ja - aga

mnie nie trzeba rozumieć, mnie trzeba kochać - tak kiedyś przy piwie i naleśnikach rzuciła madzizna. im dłużej się nad tym zastanawiam tym bardziej to do mnie dociera. trąca nami tyle rozterek, tyle niewiadomych. po co wiedzieć wszystko? czy rzeczywiście intencje i powody naszych działań mają znaczenie? przecież ostatecznie i tak liczy się decyzja, a nie środki ku niej wiodące. już nikt nie pamięta o motywach postępowania, ale gładko wszyscy rozliczają z osiągnięć... lub ich braku.
co zobowiązuje do kochania? co ma siłę do narzucenia komuś uczuć? człowiek się zmienia, okoliczności się zmieniają, uczucia też nabierają innej mocy. czy można kogoś zmusić do miłości na całe życie?
dzielę włos na czworo, rozważam wszystkie za i przeciw, próbuje przewidzieć każdą ewentualność by móc stawić jej czoło... po co? czasem przez głowę przeleci taka luźna myśl, szalona, wywołująca uśmiech zażenowania niekiedy... żeby pieprzyć te wszystkie zasady, protokoły, ustalenia nie wiadmo kogo... ruszyć intuicyjnie, zrobić coś wbrew zdrowemu rozsądkowi, dać się ponieść instynktom.
często ostatnio gadam z instynktami, rzekłabym nawet że prowadzimy prawdziwe debaty, gdzie za publiczność dość głośną robią sumienie, zdrowy rozsądek, drżące serducho i miliony myśli kudłatych...

nie wiem czy w tym wszystkim stać mnie na szaleństwo, ale nie przypominam sobie, żebym do tej pory kiedykolwiek tak bardzo pragnęła być zdolna do szaleństwa.




zimno

jesiennie ugrzęzłam znowu. ugrzęzłam w tych liściach po pachy. grunt chwieje mi się pod nogami. nie mam żadnego stałego punktu zaczepienia. nie mam nawet ruchomego takiego punktu.
dopada mnie to coraz częściej - milkną głosy wokoło i pojawia się ta straszna świadomość bycia tu i teraz. kto nie ryzykuje ten nie pije szampana - tak to leciało? tylko dla mnie cały czas ten strach przed porażką jest silniejszy. nie umiem zaufać.

a dziś spadł już śnieg. kolejna zima. mnie i bez tego zimno.

niedziela, 14 października 2012

zawartość aga w agu

staram się być najlepszym człowiekiem jakim potrafię być. co nie znaczy, że nie mam na karku całego worka wad, które ujawniają się wcześniej czy później. są dni kiedy siebie nie lubię, kiedy następuje wielka kumulacja i nacechowanie negatywne we mnie wzrasta i robię same głupoty... wtedy się nie lubię i najchętniej zakopałabym się gdzieś w jakiejś dziurze i poczekała aż świat i ja o wszystkim zapomnimy.
na całe szczęście, choć trudno mi w to często uwierzyć, pomimo tego całego bagażu jaki nosimy ze sobą - są dookoła nas ludzie, którzy mimo wszystko są przy nas. możemy na nich liczyć. i myślę sobie, że czasem nie zdajemy sobie sprawy jak wiele takich osób wokół siebie mamy.

dzięki serdeczne za wszystko, co dobre... za wszystko w ogóle. gęba mi się cieszy do wczoraj.

nie wszystkie agi we mnie są mi znane. cały czas się siebie uczę, bo sama siebie też potrafię zaskoczyć. ta aga od uczuć ostatnio ostro ze mną igra - rzuca mi wyzwania różnej postaci. nie wszystkie swoje reakcje rozumiem, do nie wszystkich potrafię się przyznać nie tylko przed innymi ale i przed samą sobą. ale to ja. to ja tam krzyczę, złoszczę się, płaczę i się śmieję. to byłam ja i jestem ja cały czas choć na przestrzeni czasu różnię się od siebie całkiem sporo. ale to ten sam ag tylko z różnych stron, pod różnym kątem oglądany.

czwartek, 11 października 2012

nienasycenie

W tym wielkim świecie, w tej pogrążonej teraz w ciemności połówce globu, 
muszę upolować coś, co żywi się łzami.
Thomas Harris


ot co. jesienne klimaty nie sprzyjają agonowemu nastrojowi. łapię łapczywie chwile podszyte dreszczem, które z trudem wyłuskuje z szarej niewiadomej. a ona uwodzi cały czas chochlikami w oczach. wbrew zdrowemu rozsądkowi chcę więcej.

wtorek, 2 października 2012

just hold me and don't let go

powróciło napięcie nieznane. powróciło kolejny raz kopać po żołądku. wprawiać w zadumę i zmuszać do stawiania pytań. chwyta się agon płonnych nadziei by zaraz potem rzucić nimi o ścianę, zaprzeczyć samej sobie.

LADY ANTEBELLUM can't take my eyes off you

I know that the bridges that I’ve burned along the way 
Have left me with these walls and these scars that won’t go away 
And opening up has always been the hardest thing until you came
 
So lay here beside me, just hold me and don’t let go  

This feelin’ I’m feelin’ is somethin’ I’ve never known 
And I just can’t take my eyes off you 
And I just can’t take my eyes off you
 
I love when you tell me that I’m pretty when I just wake up 

And I love how you tease me when I’m moody but it’s never too much
I’m falling fast but the truth is I’m not scared at all, you climbed my walls
 
So lay here beside me, just hold me and don’t let go 

This feelin’ I’m feelin’is somethin’ I’ve never known 
And I just can’t take my eyes off you 
And I just can’t take my eyes off you 



agon przeprowadzony (z pomocą kilku wspaniałych) i już teraz w nowych czterech ścianach się mości. miejmy nadzieję, że się wygodnie umości. i przytulnie, że będzie.