Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

wtorek, 31 stycznia 2012

a litlle unwell again

no cóż, coś się ruszyło, drgnęło. pytanie w jakim kierunku. czasem sprawdza się przestroga, żeby ostrożne o coś prosić, bo może się spełnić. nie wiem jak na to reagować, bo niewiele rozumiem z tego wszystkiego.
dziś przykro mi się zrobiło cholernie. bardzo cholernie. bo bardzo wiele poświęciłam, bardzo często broniłam, a wszystko to zmieszano z błotem i mnie w tym utopiono. przykro.

sobota, 28 stycznia 2012

ag kontra WORD Katowice - podejście drugie, ostatnie

brum brum beep beep
ykhm uwaga jadę.
znaczy będę jeździć, jak już mi wydadzą ten mały zalaminowany kartonik z fotką.
hehehe kto by pomyślał, że ag kierowcą będzie. heh. a od wczoraj oto jest ;D

wtorek, 24 stycznia 2012

sklamałeś - zawiodłeś człowieku

ech. no i stało się. przestało się udawać. zaczęło się tej zimy skromnie.
najpierw zgubił ag czapkę - nie byle jaką - ładną, ciepłą do kompletu z szaliczkiem, zakupioną jakieś trzy zimy temu na świątecznym jarmarku w Katowicach w drodze na zajęcia. zgubiłam bezpowrotnie wysiadając z samochądu ze wszystkim na ręku. przepadło. głowa marznie do dziś, bo podobnej znaleźć nie mogę (w ogóle takiej normalnej, bez dziwacznych przypinek-kamyczków-frędzelków-itp-itd, ze świecą szukać). trudno się mówi. za gapiostwo się płaci. ach, żeby tak jeszcze się na tym własnym gapiostwie uczyć. ale ag uparty widać.
ag gubi więc pewnego wieczora rękawiczkę. oczywiście nie byle jaką rękawiczkę - krakowską, jednopalczastą, z polarkiem w środku (jak nad tym teraz myślę, to przecież już druga para tych rękawiczek, bo przecież pierwsze zgubiłam już jakiś czas temu - ech pamięć zawodna). tu na szczęście w tym roku okazało się, że dano mi szansę rehabilitacji - dobry człowiek odłożył ją na skrzynkę na listy. wróciła do mnie i pilnie liczę czy dwie sztuki zawsze są.
no i przyszła sobota. zgubiłam telefon - służbowy, ze świeżo przypiętym orbit'owym pączkiem. no tak - ja ofiara losu, ja gapa i dziurawa ręka, moja wina... niestety. napisałam więc sama do siebie sms'a z prośbą o oddanie, choćby karty sim. człowiek zadzwonił - kilka godzin po fakcie. obiecał, że odda, obiecał, że przywiezie. dziś w skrzynce na listy znalazłam pączka i kartę sim. telefon sobie człowiek zostawił. moi znajomi użyli wurgalnych słów. ja na razie jestem w kropce - bo wdzięczna jestem za kartę sim (i pączka) ale mam żal, że obiecał inaczej (tak, tak naiwna ja) - bo gdyby powiedział już wtedy że odda to i tyle bo fon sprzeda pewnie nie miałbym żalu. a tak mam, bo obiecał. a tak połasił się na jakieś 150-200 zł z ten tel. ech. nauczka kolejna niestety. bolesna bo szkoda zdjęć, plików, kontaktów (straszne jak człowiek staje się bezradny bez tego gadżetowego badziewka).

niedziela, 8 stycznia 2012

tego się nie robi...

pani Szymborska pisała o kocie w pustym mieszkaniu. tego się nie robi kotu.
a ja myślę, że kot świetnie sobie i wtedy da radę. kto pozwolił robić to człowiekowi? jak on ma sobie poradzić?

nie było mnie. dowiedziałam się już po. choć wiem, że tak lepiej - tęsknię.


[*02.01.2012]

niedziela, 1 stycznia 2012

noworocznie

nie przypominam sobie specjalnie jakichś poważnych postanowień stawianych na nowy rok. poza tymi stałymi - stać się lepszym, poważniejszym, doroślejszym... ale wszystko to można podsumować jednym słowem - zmiana. zmiany są ciężkie. zmiany są niepewne, ryzykowne. wiemy tylko, że już nie będzie tak samo.
co roku mam nadzieję na zmiany. ale wiem, że to nie działa jak pobożne życzenia, samo się nie zrobi. trzeba coś zrobić, wykonać ruch. więc życzę sobie i innym odwagi. ponoć nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku. odwagi więc by ruszyć.