Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

środa, 22 kwietnia 2009

trzymam kciuki i jestem

no właściwie nie wiele mi pozostało poza tym. może moje kciuki komuś przyniosą coś więcej niż mnie. dla mnie los ma tylko resztki - nawet ptak jak ma mnie upaskudzić to nie bezpośrednio, a jakimiś odbijającymi się odpadkami "spadku głównego". no więc nawet wkurzyć się nie można, bo generalnie zawsze mogłoby być gorzej...

ewidentnie zbliża się czas porządków. nie w związku z wiosną, ani niczym takim. to raczej taka potrzeba, możnaby rzec wręcz fizjologiczna. może to kolejna próba udowodnienia samej sobie, że to ja tu poruszam sznurkami, to ja mam panowanie, to do mnie należy wybór. paradoksalnie to jeszcze bardziej przekonuje mnie o dokładnie odwrotnej sytuacji. ale przynajmniej przez kilka dni mam względnie czysto dookoła, i zamiast przejmować się "niepanowaniem" nad wszystkim... wszystkiego szukam. wszystkigo, co do tej pory było pod ręką, co zawsze leżało gdzieś - wiadomo gdzie. a teraz jest ślicznie poukładane i włożone, gdzie tego miejsce, żeby było łatwiej znaleźć - czyli kompletnie nie do odnalezienia. tak jak i sens moich wywodów, złości, smutków, nastrojów. w tej kwestii u mnie zawsze bałagan. taka jakaś kolej rzeczy.

nie wiem na ile mogę pomóc. ile zrobić by choć nie przeszkadzać. stawianie się w czyjejś sytuacji to bujda. choćby nie wiem ile było punktów wspólnych, zawsze pozostaje nieskończona liczba tych różnicujących. nie chcę za nikogo decydować, nie chcę doradzać ani wartościować. chcę po prostu powiedzieć, że jestem. cały czas jestem. nie w zamian, nie po coś, nie że wypada. tylko tyle mogę.
jestem, bo czasem potrzeba żeby ktoś był.
czasem potrzeba też komuś pozwolić na bycie.


bez pytań
jestem

czwartek, 16 kwietnia 2009

cisza jak ta...

Są też osoby bardzo „jak należy”. Spotykając się z nimi, pytamy: „Wszystko w porządku?” One odpowiadają: „W porządku”. Nie mogą powiedzieć nic więcej, ponieważ są więźniami samych siebie i społecznego jarzma. Nie mogą wypowiedzieć cierpienia, które je dusi i łamie. A my przechodzimy, nie zauważamy ich spojrzeń – świateł alarmowych, nie słyszymy ciszy ich krzyku, nie dostrzegamy nawet, że na barometrze ich serca wskazówka zatrzymała się na kreseczce „burza”.

Tim Guénard
Silniejszy od nienawiści


jak to jest?
po co?
i do jasnej cholery, dlaczego tak wszystko się komplikuje?

czy znasz to uczucie kiedy chcesz zrobić wszystko, dosłownie wszystko, by tylko osiągnąć pewien cel?
ja niby chcę. nawet na pewno chcę... tylko zbyt dużo na raz. nie mam żadnego planu, ścieżki, czy choćby pomysłu, co zrobić? co gorsza nie wiem co zrobić z tym, co siedzi i dyszy, a wysapać się nie może. zgubiłam się gdzieś w środku, pomiędzy tymi "ciszami". te moje cztery ściany dopadają mnie i jak na kiepskim filmie zdają się ciągle przybliżać.
któregoś dnia otwierasz oczy ze zdziwienia, uszy z przerażenia, usta z ...zaniemówienia ... bo nie masz nic. tylko kartki znaczone słowem. zawsze zbyt banalnym, surowym i bezwzględnym. zawsze zbyt obcym rzeczywistości. a ta, jak każda inna, ma swoje granice, które kończą się tam, gdzie zaczyna się rzeczywitość drugiego człowieka. no i tak każdy ze swoją ciszą pod pachą drepta po tych skrawkach łąk.

pustaki siejąc i milczenie.

sobota, 11 kwietnia 2009

dzień dobrych wieści

dzień dobrych wieści
jakoś to wszystko się kula
jedni się kochają i obieszczają oficjalnie o tym światu
inni mają wielkie plany, wielkie marzenia i ... nowe wilkie wyzwania przed sobą
jeszcze inni próbują zmienić swoje życie dotychczasowe na lepsze, jedni bliżej, niektórzy trochę dalej.

wszystko się kula
z pisankami, kurczaczkami i barankami
wśród żonkili i tulipanów, z czekoladowym akcentem (dlaczego ja dopiero dziś się dowiaduję, że jest milka cart dore ice cream?!)

z okazji Świąt Wielkiej Nocy Wszystkim Wszystkiego Naj oraz spełnienia tych marzeń, oczekiwań, zadań, planów, pomysłów etc. i świętego spokoju ;] Wszystkim.





smutno mi bez Inusi

środa, 1 kwietnia 2009

nie ma nic, nie ma ... mnie

były postanowienia, były próby zmian. były obietnice, że już nigdy, że trzeba z tym w końcu coś zrobić.
a jednak dalej, jak ten łosioł pociągowy... ciągnę, pcham, naciągam, naginam .... i znowu kończę z ręką w nocniku ze ślipiami wlepionymi w monitor przez całą noc, podtrzymując swoją głowę na krawędzi blatu, żeby mimo wszystko jeszcze widzieć co piszę. zapytali mnie co będzie mnie smucić za 6 lat? i jak wytłumaczyć kobiecie, że dla mnie to równie abstrakcyjne pytanie jak to, skąd się bierze światełko w żarówce? nie mam żadnego ŻADNEGO pojęcia co spadnie mi na głowę jutro. jak moża sobie wyobrazić co będzie mnie emocjonować za 6 lat???!!!
wkurzam się na takie coś. i potem mam wyrzuty sumienia, że się wkurzyłam.
więc wkurzam się nadal, sumienie nadwyrężam ... i nic z tego nie wynika.
z(a)wodzę samą siebie.