Dreams are renewable. No matter what our age or condition, there are still untapped possibilities within us and new beauty waiting to be born.

-Dale Turner-

środa, 19 sierpnia 2009

życie to nie je bajka

z mądrości serialowych:

dlaczego człowiek wali się młotkiem w głowę?

bo to wspaniałe uczucie kiedy wreszcie przestaje
(grey's anatomy)

czy współczesna funkcja kopciuszka ma rację bytu w konsumpcyjnym świecie zdominowanym przez posiadanie? wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. czy to nie jest uniwersalne stwierdzenie? twoje prawo do szczęścia kończy się tam, gdzie zaczyna się szczęście drugiego człowieka. taki sobie kopciuszek, co mógłby dziś zdziałać?
nie ma uniwersalnej recepty na szczęście. nie ma marzeń nie wartych spełnienia. i też nigdy nie ma niczego, o co nie trzeba byłoby walczyć. wszyscy gramy w wielkiej grze " i żyli długo i szczęśliwie". tylko czy gra jest warta świeczki?? jaką cenę jesteśmy w stanie rzucić na szalę? jak długo trwa "długo"?
kto ustala zasady? kto pilnuje czy się ich trzymamy i co grozi za działania sprzeczne z nimi?
czy w ogóle ktokolwiek się ich trzyma? dziś to mało prawdopodobne. kopciuszków mamy wiele.
tylko nie wiem czy mają co liczyć na happy end. książąt jak na lekarstwo, a i "złe siostry" czuwają; butów porozrzucanych na świecie mnóstwo i chyba nikt nie szuka już właścicielek czy właścicieli.
czy dziś można pozostawić wszystko losowi?? czy jednak kierować się wiarą i czuciem, której szkiełko i oko nie dościgną.
instynktowne działania, podejmowane pod wpływem chwili wydają się być najbardziej słuszne.
planowanie w moim wypadku kończy się zazwyczaj niewypałem. rezultat wydaje się zawsze za mały w zderzeniu z oczekiwaniami. bo ja nie planuję działania, a przygotowuje się na jego efekt. niestety.

tak jak teraz. wyjątkowo długo oczekiwane wakacje. co to miałam nie robić po obronie. ze wszystkiego, co miałam przeczytać zrobiła się kolejna kupka papieru czekająca na swój czas. ze wszystkiego, co miałam obejrzeć zrobiła się jeszcze dłuższa lista. nieobecność własnego pudełka łączącego mnie ze światem też miała w tym swój udział. ze wszystkiego tego, co miałam zrobić dla siebie - nic nie ruszyło z miejsca. gitarę przesunęłam dwa razy - żeby wytrzeć kurz. generalne porządki nie miały miejsca i na razie z malowania nici. nawet z kotem nie spędzałam specjalnie częściej czasu. nic nie napisałam, choć siadałam z piórem w ręce miliony razy. w środku nocy, w autobusie, w czasie pracy, w "międzyczasie" wszystkiego.

a własne marzenia -cudaczne i śmieszne -są nierealne, ale tylko dlatego że w ich kierunku nic się nie dzieje. nie ryzykuję.
jestem biernym obserwatorem. biorcą tego, co mi przynoszą kolejne dni

trafiłam na stare zapiski, sprzed roku.
jestem cały czas tam. cały czas ten sam młotek w ręce.
i tłukę.

0 myśli:

Prześlij komentarz